Zabawki dla dzieci

Kasowy „Zmierzch” - najpierw książka, potem jej ekranizacja – rozpoczął modę na szaleństwo spod znaku Edwarda i Belli, czyli wampirów-małolatów oddziałujących najmocniej na młodociane fanki „ciemnej strony”, dla których nurt EMO stał się wówczas zdecydowanie passe, a które potrzebowały nowych, bardziej krwistych (nomen omen) bohaterów pokolenia. Jakby tego było mało, postaci sagi interesowały też jeszcze młodsze nastolatki, żeby nie powiedzieć – nienastoletnie nawet dzieci. Szał na dzikość bladych ciał nie spodobał się zdecydowanie rodzicom dziewczynek, ale karawana rozpędziła się już na dobre, a wampiry stały się po prostu globalnym trendem.

Wydawać by się mogło, że lalki Monster High są naturalną, uwarunkowaną mechanizmami marketingowymi odpowiedzią na popularność wampirów ze „Zmierzchu”. I tak zapewne jest, tyle że te demoniczne, upiorne zabawki przypominają raczej kosmiczne wyobrażenia pochodzące z genialnego umysłu Tim'a Burton'a (reżysera między innymi „Gnijącej panny młodej” czy „Frankenweenie”), niż wytwory nawiedzonego, mającego naprawdę złe zamiary okultysty.

Mainstreamowa odpowiedź na... mainstream!

Lalki Monster High wyglądają jak lalki Barbie – mają nieproporcjonalne sylwetki, chude i długie nogi, gęste włosy i wyraźnie zaznaczone, duże oczy. Tyle tylko, że pacynki ze „Straszyceum” nie są ani słodkie, ani różowe: noszą demoniczne fryzury, ubierają się w ciuszki, które pokochałby bez wątpienia każdy wyznawca egzystencjalizmu czy spirytualizmu, a kolor ich ciał przybiera blady lub seledynowy, bardzo niezdrowy odcień. Ten specyficzny look postaci wynika z ich spowinowaceni z najsłynniejszymi, kulturowymi wręcz ikonami strachu – z Draculą, Frankensteinem, mumią, meduzą czy wilkołakami. Właśnie przez to – zamiast do uroczego liceum w Beverly Hills – ikony nastoletniej popkultury uczęszczają do Monster High, czyli do upiornej szkoły.

Finalnie, umieszczone na sklepowych półkach i otoczone tematycznymi pluszakami, książkami czy akcesoriami lalki ze „Straszyceum” budzą trwogę w rodzicach i... w niektórych, małoletnich dziewczynkach. Zdania w tym temacie są bowiem podzielone - „Monster High” nie jest ponadczasowym fenomenem na miarę lalki Barbie, a upiorne pacynki i maskotki nie podbijają serc wszystkich (bez wyjątku) nastolatek. Summa summarum – niektóre dzieci je uwielbiają, inne wolą słodkie kucyki pony i bardziej tradycyjne maskotki. Bo bohaterowie „Straszyceum” to tylko kolejna, niegroźna, przechodnia moda. Słuch o nich niedługo – najpewniej – zaginie, tak jak dzieje się to z kultowymi niegdyś Pokemonami czy czarodziejkami z akademii Winx, które także odwoływały się do magicznej fantastyki, a których wszechobecność nie przyniosła dziecięcym umysłom żadnej szkody.

Po prostu – zabawki Monster High to mniej dorosły, ale bardziej zabawny „Zmierzch”, mainstreamowa odpowiedź na jeszcze bardziej mainstreamową lalkę Barbie. Trend, który nie pokazuje dzieciom śmierci, nie epatuje przemocą, nie sprowadza maluchów na złą drogę. To kolejna seria lalek, na którą moda wkrótce się wypali i których imion – za dziesięć lat – nie będą pamiętały dzisiejsze, nawet najbardziej zawzięte fanki „Straszyceum”. To tylko kolejny dowód na to, że strach ma wielkie, lalkowe oczy...

Powrót
Miś

Miś prawdę Ci powie

Chcesz poznać historię najciekawszych zabawek? Dowiedzieć się w jaki sposób kreatywnie bawić się z dziećmi. Które zabawki są bezpieczne i jak je rozpoznać? Jeżeli choć na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś "TAK", oznacze to, że powinieneś zapoznać się z treścią naszego serwisu.



Fotolia